Archiwum wrzesień 2007


sen. cz.6
Autor: amazi89
27 września 2007, 19:00
- Administratorem sieci. Projektuje też strony WWW. Pokazywałam ci, pamiętasz?
- Taaa. – przyznała Aga z westchnieniem podziwu – Wirtualny ideał. Pan doskonały. Czemu się z nim nie spotkasz?
- Zwariowałaś? – Katarzyna uniosła brwi w wyrazie zdumienia. – On ma swoje życie, pewnie dziewczynę, może nawet…
- Żonę? – przyjaciółka pokręciła głową z niedowierzaniem – Chyba by ci o tym napisał, nie? Znacie się tyle czasu, nie chciałaś się z nim spotkać? Zobaczyć, jak wygląda? Kim jest tak naprawdę? Nie jesteś ciekawa?
Katarzyna zawahała się, patrząc na pulsujący światłem ekran.
Czy chciała? Tak. Myślała o tym, odkąd dowiedziała się, że Robert mieszka w Warszawie, ale on nie zaproponował, a ona nie miała odwagi, żeby o tym wspomnieć. Och, oczywiście, często żartowali, przekomarzali się. On kiedyś wspomniał, że miał o niej sen. Zmysłowy i mocny. Ona przyznała się do niewielkiej, romantycznej fantazji z nim w roli głównej. Ale to tylko słowa. Nie mogły uczynić jej krzywdy. Były zbyt odległe. Choć Robert stał się dla niej bardzo ważny, to jednocześnie miała komfort psychiczny, związany z brakiem odpowiedzialności wobec niego. Nie musiała mu odpisywać. Mogła milczeć przez kilka dni i nic się nie działo.
Potem pisała, a on tam był.
Zawsze.
Dla niej.
Lubiła ciepły, spokojny styl jego wypowiedzi. Zawsze taktowny i łagodny.
Uśmiechnęła się leciutko.
Chyba, że był zły.
Rzadko, ale kilka razy zdarzyło się, że odbierała maile pełne furii i rozczarowania. Aż ciężkie od emocji, jakie wypełniały nadawcę. Tak było, gdy przyłapał swoją dziewczynę całującą się z jakimś facetem w pubie. Pisał wtedy do niej, szukając zrozumienia i pomocy. Przepraszał za gniew i brak kontroli nad słowami, ale nie wykasował złych, zimnych epitetów, jakie go wypełniały po tym, co zobaczył. Wtedy ona napisała mu o Michale. Następny mail od Roberta był minimalnie spokojniejszy.
Siedzieli oboje przy komputerach do rana.
Pisali.
Poszła do pracy nieprzytomna, ale spokojna i szczęśliwa.
A wieczorem tego samego dnia w wiadomości napisał, że przeprasza za wszystkie paskudne zwroty i że dziękuje, że z nim była.
Katarzyna uśmiechała się z niezwykłą radością, bo wirtualny mężczyzna stał się jej bardzo bliski, ale to, o czym mówiła przyjaciółka…
- Jestem ciekawa. – przyznała cicho – Ale nie wiem, czy to dobry pomysł. A co, jeśli on odmówi? Jeżeli nie będzie chciał? Jeżeli…
- …ma żonę i pięcioro dzieci, to odmówi. – wpadła jej w słowo Agnieszka - Ale jeśli nie, to nic nie tracisz. Spróbuj. Przecież go lubisz.
- Tak, ale…
- Pisz, tchórzu! – roześmiała się wesoło koleżanka – Bo stracisz szansę!
Katarzyna z niewiarą pokręciła głową, ale jej dłoń niemal nieświadomie opadła na mysz komputerową. Naprowadziła kursor na symbol i dotknęła palcem wskazującym przycisku. Monitor wyświetlił szablon odpowiedzi.
„Re: nudny dzień”
Katarzyna delikatnie oparła palce na klawiaturze i wpisała kilka słów powitania.
Coś białego przemknęło jej przed oczami. Drgnęła wystraszona i zaskoczona.
Obie z Agnieszką krzyknęły, zupełnie zdumione nagłym pojawieniem się kota na blacie biurka. Miękkie, śnieżne łapy uderzyły w szarą klawiaturę.
CDN..
sen cz.5
Autor: amazi89
26 września 2007, 16:28
A ona przepłakała całą noc.
Przez miesiąc chodziła jak w transie, wybuchała płaczem w najmniej odpowiednich momentach, aż w końcu jej przyjaciółka, Agnieszka, zdecydowała, że czas z tym skończyć. Zbliżał się Nowy Rok, Sylwester.
Agnieszka zorganizowała przyjęcie w jednej z restauracji, zaprosiła mnóstwo ludzi, w tym swojego brata – Adama. Katarzyna pamiętała jego obecność, ciepło i spokój, jakim ją otoczył. Przetańczyła z nim całą imprezę, a potem odprowadził ją do domu.
I wyszedł, śmiejąc się, że właściwie powinien zostać.
Może i powinien.
Ale nie został.
A ona była mu wdzięczna, bo w końcu zdołała odreagować to, co zrobił jej Michał. Nie zapomniała, ale zrozumiała, że na świecie są inni mężczyźni, inni ludzie. Okazało się, że ma przyjaciół, a rodzina bardzo się o nią troszczy.
Ale potrzebowała odpoczynku. Trzymała mężczyzn na dystans, wykręcała się od propozycji spotkań, wypadów do kina, teatru. Nie. Musiała dać sobie czas.
Więc wieczorami wychodziła z koleżankami albo wędrowała po Internecie.
Tak spotkała Roberta.
„You’ve got mail” – zaprodukował się komputer.
Odwróciła spojrzenie od telewizora i wbiła je w monitor.
Robert.
I znów się uśmiechnęła.

***

- …No i nie wiem, co mam zrobić. – Agnieszka podkuliła nogi, wygodniej moszcząc się na fotelu w salonie. Sięgnęła po kieliszek wina, wypiła je na raz – Dolej mi.
Katarzyna posłusznie zapełniła pustkę w kieliszku przyjaciółki, sobie również dolała. Odstawiła butelkę, uśmiechając się promiennie.
- Nie wiesz? – powtórzyła, kręcąc głową. – Powiedz „tak”! Na co czekasz? Piotr jest najlepszym facetem w promieniu setek kilometrów. Kocha cię. Ty jego też. Nad czym się zastanawiać?
- On mówi to samo. Mniej więcej.
Roześmiały się.
Siedziały w mieszkaniu Katarzyny, w dużym pokoju na dwóch bliźniaczych fotelach. Grało radio, a one właśnie kończyły drugą butelkę wina. Jasnego, półwytrawnego. I obie czuły lekki, przyjemny szum w głowach, który sprawiał, że świat błyszczał jasnymi kolorami szczęścia. Śmiały się z opowieści Agnieszki o jej reakcji na pytanie Piotra. Ale obie miały świadomość, że jest on naprawdę wspaniałym człowiekiem i bardzo kocha Agnieszkę.
Wesoły nastrój został przerwany przez informację z komputera.
„You’ve got mail.”
Agnieszka uniosła brwi i uśmiechnęła się szeroko.
- Znowu on?
Katarzyna nieznacznie wzruszyła ramionami, ale niemal spadła z fotela, gdy udawała, że wcale nie spieszy się, by odebrać wiadomość. Przyjaciółka dostała ataku śmiechu.
- Nie wiem, czy… - urwała, a na jej ustach zakwitł radosny uśmiech.
- On, on, prawda? – Agnieszka podeszła do biurka i bezczelnie zerknęła przez ramię siedzącej na krześle Kasi. – Twój facet-marzenie.
- Cicho!
- Co napisał? – chciała wiedzieć. Wbiła spojrzenie w monitor, odczytując list. – O! Ładnie pisze. Niezły styl. Proszę, proszę. Jest…
CDN..
cz.4 opowiadania sen
Autor: amazi89
14 września 2007, 09:38
Potrząsnęła lekko głową, burząc fale brązowych włosów, które opadały jej do ramion. Nie chciała pamiętać. Ten związek od początku był pomyłką. Wszyscy to widzieli, tylko nie ona. Była zakochana. Mocno. Nieprzytomnie. Całym sercem i duszą.
A przecież powinna być mądrzejsza.
Miała wtedy dwadzieścia pięć lat, pracowała w dużej, dynamicznej agencji reklamowej. Była szefową działu projektów VIP. Spełniła sen swego ojca o karierze, własnym mieszkaniu, stabilnej sytuacji finansowej. Miała wszystko, oprócz czasu dla siebie, znajomych i rodziny.
Spotykała się z nimi coraz rzadziej, aż w końcu został jej tylko Sen.
A potem pojawił się Michał.
Miał jasne włosy, błękitne oczy i tyle energii, że ona przy nim wydawała się sobie nudna i anemiczna. Zabierał ją na różne szalone wyprawy, na wycieczki do Paryża, Wiednia. W zimie kazał jej wziąć tygodniowy urlop i pojechali do Egiptu. Wróciła opalona, zrelaksowana i szczęśliwa. Po półtora roku znajomości, gdy jego obecność w jej życiu stała się normą, powiedział, że już dłużej tak nie może. Że mu przykro, ale jego żona jest w ciąży i on nie chce, żeby dowiedziała się o ich związku.
Katarzyna pamiętała to dokładniej niż by sobie tego życzyła.
Wyraz jego twarzy, swój ból, żal. Rozpacz i wściekłość. Rozczarowanie. Łzy w oczach i ciężką jak lód, duszącą w gardle świadomość, że przez dwa lata tylko się nią bawił.
Że kłamał. O wszystkim. Zawsze.
Jedyne, co mogła mu powiedzieć, to ciche i zduszone: ”Wyjdź.”
Nie oponował, widoczna na jego twarzy ulga niemal ją dobiła.
Poszedł.
sen.cz.3
Autor: amazi89
13 września 2007, 09:42
Szybko wybrała odpowiednią opcję i odpisała. Wysłała wiadomość, kończąc pić wino z kieliszka. Dolała jasnego płynu niemal do pełna i odwróciła się od monitora. Sięgnęła po pilota, włączyła telewizor, ale nie miała ochoty na śledzenie wiadomości. Właściwie, próbowała tylko zabić czas oczekiwania na jego odpowiedź.
Poznała Roberta… Nie, to chyba nie było właściwe słowo. Bo sensu stricto go nie znała. Znała tylko maile, myśli, opowieści. Nawet nie wiedziała, jak wyglądał. Trafiła na niego niemal rok temu, gdy bez celu, z nudów wędrowała po Internecie. Znalazła stronę, którą zaprojektował i, urzeczona jej ciepłem i ukrytą tajemnicą, wysłała wiadomość do jej twórcy. Nie liczyła na odpowiedź, ale ku jej zdumieniu nadeszła. Podziękowanie, kilka zdań, które poruszyły w niej zapomniane uczucie. Odpisała niemal natychmiast, oczarowana jego taktem i dojrzałym spokojem, z jakim dobierał słowa.
Następnego dnia znów przesłał jej list.
Tak się zaczęło.
Katarzyna, nawet nie wiedząc jak i kiedy, zyskała nowego przyjaciela. Takiego dobrego, wyrozumiałego i… bezpiecznego. Niczego od niej nie chciał, niczego nie wymagał.
Nie wracał pijany do domu i zawsze był, gdy go potrzebowała.
Ideał.
Zwłaszcza po Michale.
Potrząsnęła lekko głową, burząc fale brązowych włosów, które opadały jej do ramion. Nie chciała pamiętać. Ten związek od początku był pomyłką. Wszyscy to widzieli, tylko nie ona. Była zakochana. Mocno. Nieprzytomnie. Całym sercem i duszą.
A przecież powinna być mądrzejsza.
Miała wtedy dwadzieścia pięć lat, pracowała w dużej, dynamicznej agencji reklamowej. Była szefową działu projektów VIP. Spełniła sen swego ojca o karierze, własnym mieszkaniu, stabilnej sytuacji finansowej. Miała wszystko, oprócz czasu dla siebie, znajomych i rodziny.
Spotykała się z nimi coraz rzadziej, aż w końcu został jej tylko Sen.
A potem pojawił się Michał.
sen. cz.2
Autor: amazi89
12 września 2007, 10:16
Po kilkunastu minutach autobus dowiózł Katarzynę do jej przystanku. Przepchnęła się do wyjścia, po drodze łowiąc spojrzenie mężczyzny z kwiatami, który teraz siedział wygodnie na jednym z podwójnych foteli niedaleko drugich drzwi. Uśmiechnęła się leciutko, ale on nie zareagował. Wolno odwrócił wzrok i wbił spojrzenie w bukiet.
Katarzyna nieznacznie wzruszyła ramionami. Pewnie nie był w najlepszym nastroju.
Ale gdy przeszła na drugą stronę ulicy, a autobus ruszył, odwróciła się i dostrzegła, że nieznajomy się uśmiechał.
Może nie było tak źle?
Po drodze do domu wstąpiła do lokalnego samu spożywczego i kupiła butelkę białego wina, kilka bułek, masło i jakąś wędlinę. Dotarła do domu, lekceważąc skrzynkę pocztową pełną reklam świątecznych. Gdy otwierała drzwi usłyszała ciche miauknięcie i uśmiechnęła się mimo woli. Już po chwili tuliła do piersi dużego, białego jak pierwszy śnieg, kota.
Popchnęła nogą drzwi, zamykając je.
- Dzień dobry, Śnie. – delikatnie pogłaskała lśniące futro. – Tęskniłeś?
Zwierzak zamruczał, zadowolony z obecności swej pani i otarł się o jej twarz, prężąc grzbiet. Potem poruszył ogonem, a ona wypuściła go z rąk, delikatnie kładąc na chodniku w
przedpokoju. Odłożyła torbę z zakupami, laptopa i torebkę, rozebrała się, wieszając płaszcz na najbliższym haku.
Kilkanaście minut później siedziała przy biurku, a włączony komputer cichutko szumiał uruchamiając system.
Katarzyna nalała sobie do kieliszka wina i odstawiła butelkę. Sięgnęła po kanapkę, patrząc jak Mozilla uruchamia pocztę. Nareszcie!
„You’ve got mail.” – oznajmił komputer zdystansowanym głosem.
Rzeczywiście, napis ”wiadomości przychodzące” był wyraźnie pogrubiony. Otworzyła je, czując dreszcz radości, bo niemal przez skórę czuła, od kogo jest ten list.
Odłożyła kanapkę i popijając małymi łykami wino, czytała kolejnego ciepłego maila od Roberta. Pisał o tym, czym się dziś zajmował i o swoich planach na najbliższy weekend. Dodał znów jakiś żart, który wywołał uśmiech na jej ustach. Nie, nie kawał. Po prostu opisał to, co mu się dziś zdarzyło w pracy. Katarzyna westchnęła, czując przyjemny dreszcz na skórze.
„Niesamowity facet.”- pomyślała, po raz kolejny przebiegając spojrzeniem po równej czcionce internetowej wiadomości.
sen cz.1
Autor: amazi89
11 września 2007, 21:04

Za porysowaną szybą autobusu linii 303 przesuwały się pogrążone w nocy ulice Warszawy. Neony lśniły fałszywym blaskiem rozrywając przytulny mrok miasta, stwarzając półcienie i migotliwe, ulotne obrazy.
Katarzyna poczuła, że w popołudniowej ciasnocie ktoś znowu nadepnął jej na nogę. Jęknęła cichutko. Trochę z bólu, bo mimo zimowych butów dokładnie odczuła wagę niezdary, ale też ze złości, bo już od kilkunastu minut miała szczerze dość podróży wśród anonimowego tłumu. Gwałtownie cofnęła nogę, jednocześnie popychając sąsiada tak, żeby na chwilę stracił równowagę i zwolnił nacisk na jej palce. Usłyszała ciche przekleństwo, gdy mężczyzna gwałtownie wyciągnął rękę, by oprzeć ją o najbliższą szybę i uniknąć zgniecenia sporego bukietu zapakowanych w papier kwiatów. Szybko przestąpiła z nogi na nogę, nieznacznie cofając się w tłumie, by nie dać mu szansy na powrót na jej nowy but. Mało brakowało, a zdeptałaby nogę jakiejś kobiety, ale w porę zrozumiała, co się święci i przesunęła się minimalnie w lewo. Z westchnieniem ulgi postawiła stopę na stabilnej podłodze autobusu. Udało się.
Uniosła głowę, szukając wzrokiem okna i napotkała spojrzenie faceta z bukietem kwiatów. Zmarszczone gniewnie brwi, wściekłość w oczach.
- Uważaj! – warknął.
Już miała odpowiedzieć mu równie sympatycznym tonem, ale przecież to nie miało sensu. Oboje byli zmęczeni, zgnieceni wśród innych, którzy wracali do domów, pragnęli spokoju i odpoczynku. Nie było sensu wszczynać awantury.
- Przepraszam. – uśmiechnęła się ciepło – To niechcący.
- Jasne. – burknął, ale ku jej uldze nie podjął tematu. Mruknął jeszcze pod nosem coś paskudnego, ale już raczej do siebie niż do niej. Odetchnęła.
Za oknem przemknęła charakterystyczna, oświetlona lampkami choinkowymi sylwetka Hali Marymonckiej z przylegającymi do niej bazarowymi budami. Wszystko rozświetlone tandetą i marketingowym nawoływaniem wszechobecnych reklam. Ale jednocześnie już dawno przyzwyczaiła się do takiego wizerunku miasta przed świętami i, mimo lekkiego zniecierpliwienia, nie była oburzona tym, co widziała. Ludzie muszą żyć, a okres przedświąteczny podreperowywał portfele nawet najmarniejszych handlowców. Oni też mieli domy, rodziny, dzieci…
Autobus zahamował, szarpiąc gwałtownie. Ludzie płynną falą popchnięci w przód, przez moment zgnieceni jeszcze bardziej, teraz cofnęli się na swoje miejsca. Usłyszała kilka cichych, dosadnych określeń dotyczących stylu jazdy kierowcy, ale protesty zaraz ucichły. Pięć par drzwi otworzyło się z charakterystycznym sykiem. Wielu pasażerów wysiadło.

CDN.