sen cz.1


Autor: amazi89
11 września 2007, 21:04

Za porysowaną szybą autobusu linii 303 przesuwały się pogrążone w nocy ulice Warszawy. Neony lśniły fałszywym blaskiem rozrywając przytulny mrok miasta, stwarzając półcienie i migotliwe, ulotne obrazy.
Katarzyna poczuła, że w popołudniowej ciasnocie ktoś znowu nadepnął jej na nogę. Jęknęła cichutko. Trochę z bólu, bo mimo zimowych butów dokładnie odczuła wagę niezdary, ale też ze złości, bo już od kilkunastu minut miała szczerze dość podróży wśród anonimowego tłumu. Gwałtownie cofnęła nogę, jednocześnie popychając sąsiada tak, żeby na chwilę stracił równowagę i zwolnił nacisk na jej palce. Usłyszała ciche przekleństwo, gdy mężczyzna gwałtownie wyciągnął rękę, by oprzeć ją o najbliższą szybę i uniknąć zgniecenia sporego bukietu zapakowanych w papier kwiatów. Szybko przestąpiła z nogi na nogę, nieznacznie cofając się w tłumie, by nie dać mu szansy na powrót na jej nowy but. Mało brakowało, a zdeptałaby nogę jakiejś kobiety, ale w porę zrozumiała, co się święci i przesunęła się minimalnie w lewo. Z westchnieniem ulgi postawiła stopę na stabilnej podłodze autobusu. Udało się.
Uniosła głowę, szukając wzrokiem okna i napotkała spojrzenie faceta z bukietem kwiatów. Zmarszczone gniewnie brwi, wściekłość w oczach.
- Uważaj! – warknął.
Już miała odpowiedzieć mu równie sympatycznym tonem, ale przecież to nie miało sensu. Oboje byli zmęczeni, zgnieceni wśród innych, którzy wracali do domów, pragnęli spokoju i odpoczynku. Nie było sensu wszczynać awantury.
- Przepraszam. – uśmiechnęła się ciepło – To niechcący.
- Jasne. – burknął, ale ku jej uldze nie podjął tematu. Mruknął jeszcze pod nosem coś paskudnego, ale już raczej do siebie niż do niej. Odetchnęła.
Za oknem przemknęła charakterystyczna, oświetlona lampkami choinkowymi sylwetka Hali Marymonckiej z przylegającymi do niej bazarowymi budami. Wszystko rozświetlone tandetą i marketingowym nawoływaniem wszechobecnych reklam. Ale jednocześnie już dawno przyzwyczaiła się do takiego wizerunku miasta przed świętami i, mimo lekkiego zniecierpliwienia, nie była oburzona tym, co widziała. Ludzie muszą żyć, a okres przedświąteczny podreperowywał portfele nawet najmarniejszych handlowców. Oni też mieli domy, rodziny, dzieci…
Autobus zahamował, szarpiąc gwałtownie. Ludzie płynną falą popchnięci w przód, przez moment zgnieceni jeszcze bardziej, teraz cofnęli się na swoje miejsca. Usłyszała kilka cichych, dosadnych określeń dotyczących stylu jazdy kierowcy, ale protesty zaraz ucichły. Pięć par drzwi otworzyło się z charakterystycznym sykiem. Wielu pasażerów wysiadło.

CDN. 

aaaaaa
12 września 2007
hej ;* sliczny masz blog i suuper sen xdd pozdraiwam .. .;** paa xd
12 września 2007
dobre opowiadanie, sama je piszesz? już chciałabym przeczytać dalszy ciąg.
a tak wracając do snu, to ja dzisiaj miałam oryginalny:
najpierw śnił mi się seks z moim byłym, z którym nigdy tego nierobiliśmy, zresztą pół nocy śnił mi się ten były, a potem śniła mi się zielona żaba w czerwone kropki, która łaziła mi po pokoju i po ścianach. nigdy moje sny nie miały kolorów...egzotycznie było...
pozdrawiam i życze powodzenia w pisaniu.
about-me
11 września 2007
to czekam na ciąg dalszy .. :)

Dodaj komentarz